Dzień św. Walentego stał się prawdziwym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu, kiedy to pasjonowano się żywotami świętych i tłumnie pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Przypomniano więc sobie także dzieje św. Walentego. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji. Nadal, jak w antycznym Rzymie, losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.

Dziewczęta 14 lutego starały się odgadnąć, za kogo wyjdą za mąż. Aby się tego dowiedzieć, wypatrywały ptaków. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla - za ubogiego, lecz mogła być pewna, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe; jeśli łuszczaka - że poprosi ją o rękę człowiek bogaty. W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: "Otwórz moje serce".

W Naszej Szkole jak zawsze w ten dzień wiele się działo. Wybieraliśmy najsympatyczniejszego ucznia naszej szkoły, którym został Stanisław Mądrawski, Jakub Bzdręga jako drugi i Kinga Hoppe. Wysyłaliśmy sobie pocztą walentynkową życzenia, robiliśmy zdjęcia walentynkowe oraz badaliśmy temperaturę uczuć specjalnym termometrem . Zamiast wyznań miłosnych każdy miał przyczepione serce z przesłaniem "Jedyny rodzaj hejtu jaki akceptuję to: HEJ. TU JESTEM BY CIĘ MOCNO TULIĆ".